Lustereczko, powiedz…
Jeśli coś drażni Cię w innym człowieku, jest duże prawdopodobieństwo, że widzisz w nim to, czego nie chcesz zobaczyć w samym sobie. Jesteśmy dla siebie jak lustra i przyciągamy ludzi, którzy nam to pokazują.
Być może jest to coś, czego w sobie nie lubisz lub o czym wolisz nie pamiętać. Coś, czego nie akceptujesz, albo czego się wstydzisz. Coś, do czego trudno jest Ci się przyznać przed samym sobą i poświęcasz dużo energii, by to przed sobą ukryć.
Pema Chödrön nazywa to miejsce „ślepą plamą w polu widzenia” (ang. blind spot). Na mapie naszego rozwoju jest to miejsce ciemne, nieodkryte, które może kryć w sobie wiele bólu i cierpienia. To dla tego tak wiele energii poświęcamy, by nie mieć z nim kontaktu.
I wtedy zjawia się ktoś. Podsunięty przez najwyższą inteligencję wszechświata pokazuje nam kim jesteśmy. Jak lustro macochy w bajce o królewnie śnieżce, z najwyższą dokładnością i nie pozostawiając złudzeń, udziela nam informacji zwrotnej.
Bądźmy wdzięczni za ludzi, którzy mają nas nauczyć czegoś o nas samych. Otwierajmy się na to, co mają nam do przekazania. Świećmy latarką w nieodkryte zakamarki naszej duszy pytając siebie samych: co jest w nim takiego, czego tak bardzo nie chcę zobaczyć w sobie?
Podziękujmy naszym mechanizmom obronnym za to, że chcą uchronić nas przed bólem. Pozwólmy im odejść, wybierając żywy ból, zamiast tworzenia we własnym życiu cierpienia. Cierpienie wynika bowiem ze stawiania oporu temu, co jest.
Jeśli zaś Wszechświat zsyła nam ludzi o wielkich sercach, którzy kochają nas całym sobą, podziękujmy im za to, że są w naszym życiu. Następnie zaś podziękujmy sobie. Za to, że staliśmy się gotowi na ich przyjęcie. Oni też są dla nas lustrami.
Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,
Ewa Stelmasiak.