coaching antystresowy dla menedżerów

Taniec sosen przed burzą

Być giętkim jak trzcina. Mocnym jak sosna kołysana przez wiatr. I drżeć na wietrze jak liść. Kochać podmuchy wiatru i poddawać się im z wdziękiem. Umierać i rodzić się na nowo, zgodnie z cyklem życia.

Rozkwitać mocą wewnętrznej siły życia, której nic już nie powstrzyma. Wyczekiwać słońca i deszczu z ufnością. Otwierać się na nie całą swoją istotą, by móc przyjąć wszystkie dobrodziejstwa, które ze sobą niosą.

Nie dyskutować z innymi drzewami kto jest lepszy, kto gorszy, ale piąć się ku górze by zająć należne nam miejsce. Godnie okazywać światu swoje piękno, nie dla siebie, lecz ku chwale wszelkiego stworzenia.

Być jednym wśród wielu, a jednak jedynym w swoim rodzaju. Przez korzenie czerpać energię z ziemi i jednocześnie sięgać wysoko ku niebu. Pozwalać życiu przepływać przez siebie, swobodnie i z łatwością.

Patrząc na przyrodę wiele możemy dowiedzieć się o sobie. Podejdźmy do niej czyści, bez ocen i myśli. Podziękujmy jej za jej piękno. Obejmijmy ją łagodnie czystą świadomością. Być może poczujemy jak okazuje nam wdzięczność.

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,

Ewa Stelmasiak.

coaching

Potęga przytrzymania

„Chcę mieć wszystko i to natychmiast” to częsta postawa człowieka współczesnego. Wychowany w kulturze materializmu, zachłyśnięty konsumpcyjnymi wyborami może nawet uprawiać apologię swojej niecierpliwości: „Nie lubię czekać. Oni/inni mają obowiązek/powinni zrobić to i to. Ja sobie nie pozwolę, żeby ktoś…”. Wiele energii przeznacza na to aby utrzymywać obraz siebie jako człowieka, który „ma prawo”, który żąda, egzekwuje i przez to czuje się bardziej wartościowy, bo na tym buduje swoją tożsamość. Inni się z nim liczą. Mogą nie liczyć się z innymi, ale nie z nim, nawet jeśli robią to ze strachu.

Jest inna droga, w której nie trzeba walczyć. Nie trzeba już budować swojego dobrostanu na tym co zrobią lub czego nie robią inni. Zamiast coś z czymś robić, po prostu z tym być. Obserwować z zaciekawieniem jak rozwiązanie przychodzi samo, bez żadnego wysiłku. Zaoszczędzoną energię kierować ku sobie i swoim bliskim, by dzięki niej budować relacje pełne miłości i empatii. Wzmacniać swoją obecność w chwili obecnej, zamiast budować fałszywe obrazy siebie. Być dla siebie i dla innych, w pełni pozwalając wyrazić się temu, kim się naprawdę jest. Pozwalać życiu płynąć nie stawiając mu oporu.

Być z czymś zamiast coś z tym robić to wielkie wyzwanie dla współczesnego człowieka. To postawa, która dostępna jest po wyciszeniu nastawionego na znalezienie rozwiązania umysłu. To postawa nie z tego świata, w której nie ma ograniczeń czasu i przestrzeni. Nie trzeba już walczyć, ani mieć czegoś natychmiast, bo wszystko, czego potrzebujemy jest tu i teraz.

Jeśli zaś na coś czekamy, stwórzmy wokół tego przestrzeń. Weźmy głęboki wdech i uszanujmy naszą potrzebę. Zaciekawmy się swoim wyczekiwaniem z łagodnością i humorem. Jednocześnie przekierujmy uwagę na chwilę, która jest, doceniając ją w pełni. Celebrujmy otwarcie się na nadejście tego co dobre będąc w pełnej gotowości do jego przyjęcia. Może się okazać, że świadome przytrzymanie smakuje lepiej albo równie dobrze jak to na co czekamy.

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,
Ewa Stelmasiak

mewy

Królowa obecnej chwili

„Porzuć czekanie jako swój normalny stan umysłu” – powiedział Eckhart Tolle na rozpoczęcie kursu do jego uczestników. Jeśli na coś czekamy, zwykle nie jesteśmy tu i teraz. Wybiegamy w przyszłość. Myślimy: „kiedyś jak będę miała dużo pieniędzy…”, „na emeryturze to ja…”. Czekamy aż nas ktoś pokocha, czekamy na lepsze czasy albo aż zrzucimy zbędne kilogramy, wierząc, że wtedy nasze życie będzie inne, lepsze, pełniejsze.

Można jednak spojrzeć na to inaczej: nasze życie jest dokładnie takie jak ma być, a wszystko co się wydarza ma głębszy sens i prowadzi nas ku naszej wewnętrznej pełni. Jako proces, życie daje nam różne okazje do rozwoju, nawet jeśli wymaga to konfrontacji z trudem czy uczuciami, których najchętniej pozbylibyśmy się od razu i z tego powodu stawiamy im opór. Tymczasem droga do wyzwolenia od cierpienia może prowadzić przez akceptację.

Kiedy odkładamy nasze życie na później, odcinamy się od bogactwa doświadczenia w tu i teraz. Warto dostrzegać, że tu, w tej właśnie chwili mamy na prawdę wszystko by móc być pełnym pokoju. Jak mówi Thich Nhat Hanh w chwili obecnej jest nasz dom. Wokół nas zmieniać się mogą scenerie, pojawiać się różni ludzie i wydarzenia. My jednak mamy siebie. Jesteśmy przy sobie. Obejmując siebie życzliwą uwagą, miłością i uważnością, jesteśmy dla siebie prawdziwym przyjacielem i kompanem. Nigdy nie jesteśmy samotni.

Jaka jest droga do tego, by rozgościć się w chwili obecnej i docenić ją? Po prostu być. Zauważać kiedy umysł wybiega w przyszłość karmiąc się różnorakimi scenariuszami. Wracać do siebie. Kierować świadomość do środka. Obejmować siebie samego pełną miłości uwagą. Słyszeć swoje potrzeby i podejmować świadome decyzje czy i jak je realizować. Być uważną i pełną empatii królową w swoim wewnętrznym królestwie sygnałów, odczuć i myśli, w krainie zwanej „Tu i Teraz”.

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,

Ewa Stelmasiak

kompas

Przestrzeń wokół TAK

Co oznacza powiedzenie Życiu TAK? W moim rozumieniu to całkowite oddanie Procesowi Życia. To akceptacja miejsca, w którym się jest. To przyjmowanie z otwartością tego, co jest właśnie w tej chwili. To podążanie za sobą z zaciekawieniem: „Aha. Tu jest to. Teraz przychodzi to. Wszystko płynie”. To bycie w absolutnym kontakcie ze sobą, z innymi i ze światem. To ufność, że wszystko jest dokładnie takie, jakie ma być, że ma głębszy sens, nawet jeśli ten sens się dla nas jeszcze nie odkrył.

Odkrywanie sensu to czasem dłuższy proces. Wymaga spojrzenia z perspektywy, odpuszczenia oczekiwań i przyjęcia tego co właśnie przychodzi. Kluczowe jest zaufanie. Marianne Williamson porównuje taką ufność do pilotowania samolotu. Kiedy lecimy we mgle, a widoczność jest niska, sięgamy po przyrządy pokładowe, czyli system wewnętrznego przewodnictwa. Nie widać dokąd lecimy, za oknem jest tylko mgła. Coś w środku mówi jednak wyraźnie, że to dobry kierunek.

Powiedzenie TAK drugiemu człowiekowi jest aktem wiary i odwagi. Wypowiedzenie tego słowa całą pełnią siebie wymaga wewnętrznej integracji, opiera się na zaufaniu do siebie. Jest aktem wspaniałomyślności i szczodrości. Powiedzenie TAK drugiemu człowiekowi, choćby w drobnej sprawie, to prawdziwy i elementarny akt miłości: „Tak, chcę. Tak, zrobię to dla Ciebie. Tak, chcę z Tobą być i żyć. Tak, decyduję się Ciebie kochać”.

W naszej kulturze słowo TAK występuje często w towarzystwie słowa ALE. Powiedzenie na przykład komuś: „TAK, chcę, ALE nie wiem” zamyka przepływ. Pojawia się lekko wyczuwalna dysharmonia. Warto zauważać chwile, kiedy tak się dzieje z uważną łagodnością. Może być tak, że jedna część w nas mówi TAK, a druga NIE. Do tego może być i trzecia, która mówi NIE WIEM, i to jest ok. Pozwólmy im na to. Powiedzmy im TAK: „Tak, słyszę Cię. Tak, dziękuję Ci. Tak, ufam, że chcesz dla mnie dobrze.”

Powiedzenie TAK całej swojej Osobie, wsłuchiwanie się w siebie z życzliwą uważnością, szacunek dla swoich potrzeb, a także zaufanie do swojej wewnętrznej mądrości to warunki niezbędne, by móc pełnym miłości TAK obdarowywać nie tylko siebie, ale i ludzi wokół nas. To prawdziwa podróż ważenia różnych aspektów, głosów i zewnętrznych nacisków. Czasem dzieje się sprawnie i szybko, czasem wymaga większej uwagi. Chcąc powiedzieć TAK sobie samym, innym ludziom i Procesowi Życia, robimy wewnętrzną przestrzeń na nieustanne poszukiwanie równowagi, z akceptacją i miłością do siebie.

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,

Ewa Stelmasiak.

 

kafelki

Mozaika wewnętrznych subtelności

Jest coś pięknego w podążaniu za swoimi najgłębszymi odczuciami. Gdy wczuwamy się w subtelne sygnały płynące z ciała, możemy czytać z nich jak z książki snując opowieść o swoim życiu wewnętrznym. O tym co płynie i tym co utknęło. O tym co łatwo lubić i tym co budzi odrazę.

Wsłuchujemy się w siebie i prowadzeni przez mądrość ciała, świecimy latarką tam, gdzie dotychczas była ciemność. Patrzymy i odkrywamy kolejne kawałki siebie. Zadziwieni wewnętrznym bogactwem, pozwalamy sobie na tą mozaikę różnorodności: „Aha” – myślimy: „tu jest tak, a tu inaczej, tu gładko, a tam chropowato”, i obie te jakości współistnieją ze sobą. „Coś we mnie jest za, a coś przeciw. I to jest ok”.

Okazując szacunek swoim wewnętrznym odczuciom i pozwalając im wybrzmieć, zyskujemy dostęp do większej harmonii. Nie musimy już stawiać oporu temu, co chce naszej uwagi. Jak dobrze nastrojony instrument, wydajemy dźwięk czysty i naturalny. Energia życia płynie przez nas swobodnie. Umysł staje się jaśniejszy, a doznania zmysłowe nabierają wyrazu. Jesteśmy tu i teraz, w pełni obecni i karmimy naszą uwagą bieżące życie.

Podobno jest takie miejsce, które było zanim ciało i umysł zostały rozdzielone. Jak do utraconego raju, można do niego dotrzeć kontaktując się z tym, co subtelne w nas samych. Gęsty i ciężki świat materii naszego ciała przeplata się z rzeczywistością stanów emocjonalnych, płynnych obrazów i subtelnych energii. Wsłuchując się w nie i podążając tam, gdzie prowadzi nasza uwaga, pozwalamy elementom naszej wewnętrznej mozaiki ułożyć się w spójny i harmonijny wzór.

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,

Ewa Stelmasiak.