Wpisy

coaching zdrowia

Stać się w pełni… dzięciołem

W moim lesie mieszka dzięcioł, który jak przystało na ten gatunek, „obstukuje” okoliczne sosny w poszukiwaniu pożywienia. Ludzie górnolotnie nazwali dzięcioły „lekarzami drzew”, uwzględniając pożytek, jaki płynie z ich obecności dla całego ekosystemu.

Ten dzięcioł jednak nie ograniczył się do roli, jaką przypisał mu świat. Codziennie o świcie, na szczycie latarni, wystukiwał swój perkusyjny rytm. Dzięcioł-perkusista z oddaniem stukał dziobem w przemysłowy metal klosza, wydobywając z niego dźwięki, jakich świat dotąd nie słyszał.

W jego duszy artysty pojawiła się niezgoda, by na co dzień kierować się chęcią przetrwania. Postanowił przeznaczyć część swojej energii życiowej na twórcze działanie. Podążył za wewnętrznym głosem powołania, by w pełni urzeczywistnić swój potencjał.

Nie patrzył na chęć zysku, po prostu wyrażał to, co mu w duszy grało. Nie było przy nim innych dzięciołów, bo traktowano go jak szaleńca. Straszono i namawiano do zawrócenia z raz obranej drogi. Ptasi przywódcy widzieli w nim zagrożenie dla ustalonego porządku.

Dzięcioł-artysta wiedział jednak, że „jest cena, jaką się płaci za to, że inni rozumieją cię na opak.”* Wiedział, że jego własne myśli mogą go ograniczyć, albo też otworzyć przestrzeń dla nowych, nieskończonych możliwości. Wiedział, że wybór należy wyłącznie do niego samego.

„Po prostu bądź i rób to, co kochasz” – mówiła mu mama, kiedy był małym dzięciołem. Odpuściwszy wewnętrzne programy o tym, co wolno i wypada, w każdej chwili odkrywał dla siebie, że „jedynym prawdziwym prawem jest prawo, które prowadzi do wolności”*. Wybrał ekspresję ponad uległość.

Postawił na doskonalenie się w swojej pasji. To dlatego jego muzyka rozbrzmiewa codziennie. Nie zależy mu na robieniu na innych wrażenia, choć niewykluczone, że zostanie przez nich doceniony. Nie żyje po to, by jeść, lecz po to, by stawać się w pełni tym, kim naprawdę jest.

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,

Ewa Stelmasiak.

 

*autor: Richard Bach.

coaching zdrowia warszawa

Sztuka zabawy

Francuzi nazywają ją l’art de vivre. Sztuka cieszenia się życiem. Wielkimi i drobnymi rzeczami. Układem zastawy na stole, bo patrząc na nią przeczuwamy dobry posiłek w miłym towarzystwie. Bukietem kwiatów stojącym przy kominku. Promieniem słońca, który na chwilę ozłaca swoim ciepłym światłem nasze plecy, by po chwili zniknąć, zostawiając nas w chłodzie.

Jest jeszcze coś. To savoir-être. Sztuka bycia. Pełen lekkości i zabawy sposób odnoszenia się do innych ludzi. Sztuka flirtu, uwodzenia i zabawy słowami. Życie z humorem, przy świadomej koncentracji na przyjemności istnienia. Poszukiwanie i tworzenie w życiu takich chwil, które dają poczucie życia pełnią życia i cieszenie się tymi doświadczeniami.

Etos pracy, dyscypliny i umartwiania przywiodły na świat i wzmacniają niektóre religie. Koncentracja na osiąganiu i zarabianiu powoduje, że wszystko, co nie prowadzi do jakiegoś celu uważamy za stratę czasu. Tymczasem zabawa odbywa się w chwili obecnej i nie ma celu. Jeżeli ma jakiś cel, przestaje być zabawą. Zabawa umila nam życie. To święto chwili obecnej.

Zrób listę swoich całkowicie bezcelowych przyjemności i zaplanuj jak i kiedy je zrealizujesz. Pamiętaj, że warto jest zachować właściwą równowagę pomiędzy poczuciem odpowiedzialności i wynikającymi zeń obowiązkami, a beztroską i pełnym lekkości istnieniem. Korzyści odczujesz w postaci odnowy sił witalnych i zwiększonej radości życia.

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,

Ewa Stelmasiak.