Wpisy

coaching wellness warszawa

Meandry życia

Pustka po stracie i rozczarowaniu. Wklęsłość w żołądku. Miejsce, które domaga się ukojenia. Coś się skończyło. Opuściliśmy strefę komfortu, podjęliśmy ryzyko. Nie udało się, kolejny raz.

Zwykle odzywa się wtedy wewnętrzny krytyk, wskazując na to, co mogliśmy zrobić inaczej. Może pojawić się poczucie, że nie tylko nam się nie udało, ale że w ogóle cali „jesteśmy porażką”.

Może przyjść poczucie beznadziei i braku wiary, że może być inaczej. Brak zaufania w swoje możliwości i w życzliwość Wszechświata. Poczucie, że jesteśmy skazani na to, co jest.

Co wtedy robić? Obserwować swoje odczucia i nie przywiązywać się do nich. Pozwalać im wybrzmieć. Dać im prawo bytu, jako czasowemu następstwu nieudanej próby dokonania zmiany.

Ufać, że kiedy przyjdzie właściwy czas, poczujemy przypływ energii. Wstaniemy, otrzepiemy się i ruszymy w dalszą podróż. Mocniejsi o nowe doświadczenie i w głębszym kontakcie ze sobą.

Wszystko, co przeżywamy jest dla nas okazją do tego, by dowiedzieć się więcej o sobie, swoich wzorcach i potrzebach. Stanowi dla nas drogowskaz, który pozwala wytyczyć dalszą drogę.

Bądźmy wdzięczni za każdą wskazówkę, która zbliża nas do tego, za czym tęsknimy. Jeśli spieszy nam się, by dojść prosto do celu, świadomie doceńmy piękno pełnej meandrów podróży życia.

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,

Ewa Stelmasiak.

coaching wellness

Granice dyskomfortu

Sytuacja, której nie możemy zmienić, jakieś niespełnienie, zachowanie drugiego człowieka, które odbiega od naszych oczekiwań. Dyskomfort. Uciekamy od niego jak najdalej. Może budzić naszą frustrację, złość, żal i smutek. Co wtedy robić? Jak do niego podejść?

Obserwować siebie. Z zaciekawieniem podążać za swoim wewnętrznym procesem, bez oceniania, z życzliwą uważnością. Nie wchodzić w reaktywność, nie podejmować gwałtownych działań. Nasze życie wewnętrzne to bowiem stale zmieniający się krajobraz. Podjęcie działania na pewnym etapie rozwijającego się procesu może przypominać przedwczesne otwarcie spragnionych rozkwitu pączków w reakcji na pierwsze oznaki wiosny, gdy nie skończyły się jeszcze przymrozki.

Pomocne może być też zrozumienie procesu radzenia sobie ze stratą, który opracowała Elisabeth Kübler-Ross. Jej model, który dotyczy przede wszystkim radzenia sobie z utratą zdrowia i perspektywą śmierci, można odnieść także do utraty miłości, pracy, poczucia odrzucenia, a nawet uzależnień. Fazy opłakiwania straty dotyczą wszystkich mniejszych i większych strat, jakie ponosimy w życiu.

Najpierw zaprzeczamy rzeczywistości, udając, że to się wcale nie dzieje. Kiedy dociera to do nas jednak coraz mocniej, czujemy złość. Próbujemy negocjować, obiecując różne rzeczy, byle by tylko nie było to prawdą. Gdy wchodzimy w poczucie smutku i beznadziei, to znak, że jesteśmy w kolejnym etapie procesu, który ostatecznie prowadzi do przyjęcia tego, co jest. Czasami możemy doświadczać kilku faz na raz.

Pojęcie akceptacji budzi wiele kontrowersji. Kluczem do zrozumienia jego głębi są słowa modlitwy amerykańskiego protestanckiego teologia Karla Paula Reinholda Niebuhra: „Boże! Proszę, daj mi siłę, abym pogodził się z tym, czego zmienić nie mogę; odwagę, abym zmienił to, co zmienić mogę i mądrość, abym potrafił odróżnić jedno od drugiego”.

Warto pamiętać, że doświadczanie dyskomfortu stwarza nam niezwykłą okazję do nauki i rozwoju. Obejmując świadomością swoje uczucia, swoje niespełnienie, swoje oczekiwania zaczynamy zdawać sobie sprawę, jakie są nasze najgłębsze potrzeby. Kolejnym krokiem jest pytanie o własne granice, o to na co chcemy i możemy się zgodzić, a na co już nie.

Pozwalajmy wewnętrznym procesom dojrzewać, nie obciążając nimi innych. Obserwujmy gdzie leżą nasze granice. Wychwytujmy kiedy się sami oszukujemy, godząc się na to, czego w gruncie rzeczy nie chcemy. Słowik z bajki Oscara Wilde’a w imię miłości poświęcił życie, nabijając pierś na kolec białej róży, by uczynić ją czerwoną. Jego ofiara okazała się próżna. To ostrzeżenie, że przyjmowanie dyskomfortu nie powinno przeradzać się w samounicestwienie.

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,

Ewa Stelmasiak.

coaching zdrowia warszawa

Sztuka zabawy

Francuzi nazywają ją l’art de vivre. Sztuka cieszenia się życiem. Wielkimi i drobnymi rzeczami. Układem zastawy na stole, bo patrząc na nią przeczuwamy dobry posiłek w miłym towarzystwie. Bukietem kwiatów stojącym przy kominku. Promieniem słońca, który na chwilę ozłaca swoim ciepłym światłem nasze plecy, by po chwili zniknąć, zostawiając nas w chłodzie.

Jest jeszcze coś. To savoir-être. Sztuka bycia. Pełen lekkości i zabawy sposób odnoszenia się do innych ludzi. Sztuka flirtu, uwodzenia i zabawy słowami. Życie z humorem, przy świadomej koncentracji na przyjemności istnienia. Poszukiwanie i tworzenie w życiu takich chwil, które dają poczucie życia pełnią życia i cieszenie się tymi doświadczeniami.

Etos pracy, dyscypliny i umartwiania przywiodły na świat i wzmacniają niektóre religie. Koncentracja na osiąganiu i zarabianiu powoduje, że wszystko, co nie prowadzi do jakiegoś celu uważamy za stratę czasu. Tymczasem zabawa odbywa się w chwili obecnej i nie ma celu. Jeżeli ma jakiś cel, przestaje być zabawą. Zabawa umila nam życie. To święto chwili obecnej.

Zrób listę swoich całkowicie bezcelowych przyjemności i zaplanuj jak i kiedy je zrealizujesz. Pamiętaj, że warto jest zachować właściwą równowagę pomiędzy poczuciem odpowiedzialności i wynikającymi zeń obowiązkami, a beztroską i pełnym lekkości istnieniem. Korzyści odczujesz w postaci odnowy sił witalnych i zwiększonej radości życia.

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,

Ewa Stelmasiak.

wellbeing dla firm warszawa

Dotyk ciszy

Czasami żadne słowa nie oddają tego jak się czuję. Jest pokój. Cisza wewnętrzna. Nie pojawiają się myśli albo pojawiają się tylko takie, które dotyczą tego co tu i teraz: mam ochotę na filiżankę herbaty, odczuwam na swojej skórze chłód.

Znajoma opowiadała mi o swoim doświadczeniu bycia wysoko w górach, gdzie panowała cisza absolutna. Jedynym słyszalnym dźwiękiem były dzwonki krów pasących się swobodnie na rozległych łąkach. Doznała tam uczucia zespolenia z całością istnienia. Po prostu była.

W ciszy absolutnej każdy pojawiający się dźwięk otaczany jest szacunkiem, bo wiąże się on z wydarzeniami płynącego życia: wilki podchodzą pod dom, nadchodzi burza. Ludzie żyją w harmonii z muzyką życia, której zasadniczą częścią jest cisza.

Współczesny człowiek wystawiony jest zaś na nieustający szum, w którym dźwięki tracą swoje znaczenie. Towarzyszy temu wewnętrzny szum myśli i uczuć. Zarówno natłok, jak i cisza stają się nie do zniesienia. To jest właśnie miejsce, które warto jest objąć swoją łagodną świadomością.

W świetle świadomości potrzeba zmiany nabiera coraz wyraźniejszych kształtów. Widzimy coraz wyraźniej swoje własne zapętlenie. Sięgamy po bezkres wewnętrznej ciszy, w której jesteśmy, po prostu.

Idąc z rytmem życia w łączności ze swoją wewnętrzną ciszą czujemy, jak zewnętrzny chaos traci swoją moc, rozstępując się przed nami w pełnym szacunku ukłonie. Dotknięty czystością ciszy, zaczyna sam siebie porządkować. W miejsce chaosu pojawia się upragniona harmonia.

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,

Ewa Stelmasiak.

work life balance warsztaty

Klucz do istoty Życia

Dotyk otwartego, męskiego serca głęboko mnie porusza. Działa tak na mnie zarówno obcowanie z mężczyzną, którego serce jest otwarte lub pragnie się otworzyć, jak i zwykły fizyczny dotyk polegający na położeniu ręki na jego sercu. W świecie w którym męskość sprowadza się do zarabiania i zdobywania, taka jakość jest dla mnie szczególnie cenna.

Wojny, wyzysk i materializm to spuścizna podejścia do świata opartego o męskie wartości. Jak zachować w nim otwarte serce? Jak kierować się sercem w świecie rachunków, podatków i skrajnego racjonalizmu? Takie pytania zadał mi ostatnio zaprzyjaźniony mężczyzna, gdy dobrodusznie doradzałam mu, by wsłuchiwał się w swoje serce, aby znaleźć dla siebie kolejny krok.

Podążanie za swoim sercem wydaje się być takie proste i jest zarazem takie trudne. Nie chodzi o to, by ślepo podążać za porywami serca. Chodzi o to, by je usłyszeć. Dać im prawo do wyrazu. Stworzyć przestrzeń, w której serce powie o co mu chodzi. Nakarmić je swoją uwagą. Zapewnić, że zrobi się wszystko, żeby uszanować wskazywany przez nie kierunek.

Tą samą jakość uwagi warto skierować też do swojej głowy i brzucha. Jako doradca, umysł wniesie swoją perspektywę racjonalnych korzyści i kosztów. Brzuch powie zaś jak to wszystko wygląda z perspektywy granic i potrzeb. Sprawdzi jak pójście za porywem serca współgra z naszą intuicją, z tzw. poczuciem „z trzewi”, czy to jest coś, co nam służy, czy też nie.

Człowiek jest całością, dlatego warto wsłuchiwać się w sygnały płynące z całego ciała. W świecie, w którym króluje rozum, obszar serca wymaga jednak naszej szczególnej troski. Zamknięcie serca odcina nas bowiem od doświadczania pełni istnienia. Następuje blokada swobodnego przepływu energii życia. W żywym i otwartym sercu jest zaś klucz do istoty Życia.

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,

Ewa Stelmasiak