Wpisy

life coaching

Maski, role i patriarchat

Od stuleci odgrywają z góry określone role. Nie zadają sobie pytań przyjmując to co jest – jako pewnik i normę.

Nie znają swoich uczuć, ani potrzeb. Wychowane zostały na grzeczne i nie sprawiające kłopotów. Miały być przydatne dla innych. To dlatego wybrały zawód, w którym mogą opiekować się innymi.

Dzięki Nim mężczyźni odnoszą w świecie sukcesy i umacniają pewność siebie. Dzięki Ich pracy dzieci są czyste, mają wyprane i wyprasowane ubrania i odrobione lekcje, a obiad podany jest na czas.

Z mężami nie łączy Ich nic ponad to, co konieczne dla sprawnego funkcjonowania rodziny. Nie znają siebie i przez to pozostają zamknięte na bogactwo emocjonalne innych.

Poświęcają się chętnie. Rezygnują z kariery. Gdy znajdą się blisko szczytu nagle się wycofują, bo nie chcą zaniedbać rodziny. Ich mężowie nie wiedzą kim naprawdę są.

Bliskość w ich relacjach ma charakter operacyjny, nie romantyczny. Tego też uczą się od nich dzieci.

Odcięte od siebie córki, które nie znają prawdziwej więzi wybiorą mężów podobnych do tego, którego wybrały ich matki.

Wyniesieni na piedestały synowie wyruszą zdobywać świat, a swoje żony potraktują jak kucharki i kury domowe, których zadaniem będzie rodzić im dzieci. Dobrze, by miały do tego odpowiednie geny.

Uwięzieni w swoich rolach przekażą ten model kolejnym pokoleniom. Dramatyczna dynamika zostanie utrwalona na lata. Maski przysłonią prawdę.

Pewnego dnia ktoś z nich zada sobie jednak pytanie: „Kim jestem, gdy nie gram żadnej roli?”

Przejrzawszy reguły kulturowej gry, nawiąże głęboki kontakt ze sobą. Pryśnie czar patriarchatu i nastąpi przebudzenie.

Wtedy dopiero ukaże się droga do miłości, wolności i prawdy.

Z życzeniami dobra, piękna i prawdy,

Ewa Stelmasiak.

żywioły

W swoim żywiole

Spokój, cisza, niewzruszona tafla oceanu myśli i uczuć. Stonowane kolory, szarość, biel i błękit. Energia wody. Perłowe muszle lśniące w słońcu świadomości.

Dotyk miękkiej gliny, która swoją chłodną wilgocią oplata nasze dłonie. Zapach azalii niesiony przez letnie podmuchy. Szelest sosnowej kory na wietrze. Energia ziemi.

Niebotyczne chmury. Kłębiaste kształty podwieszone pod nieboskłonem. Nieskończona przestrzeń. Oddech. Żywioł powietrza.

Między ziemią a niebem, między cielesnością a duchowością, między ugruntowaniem a połączeniem z wyższym prowadzeniem – stoi człowiek.

Ręce wyciąga ku niebu, jednocześnie zapuszczając korzenie głęboko w ziemię. To daje mu siłę. Jak łuk z naprężoną cięciwą, sprężyście posyła strzały ku światu.

Jego ciało, emocje, myśli i duch stanowią jedną, zintegrowaną całość. Pasja życia daje mu napęd do działania. Wspierany przez żywioły, budzi w sobie żywioł.

Odnajduje w sobie ogień, który rozpala jego pasję do czerwoności. Podąża za nim. Wiedziony instynktem, powstaje jak feniks z popiołów. Odnajduje siebie. Rodzi się na nowo.

Staje twarzą twarz ze światem. Patrzy nań z godnością. Nic go już nie zatrzyma. Jego strzały lecą prosto do celu. Trajektoria ich lotu z wdziękiem oddaje jego wewnętrzną pewność.

Nie jest sam. Jego relacja ze światem oparta jest na bliskości i harmonii. Gdy przepuszcza przez siebie żywioł życia, jest w swoim żywiole. Sam staje się żywiołem.

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,

Ewa Stelmasiak.

Eye of white mustang

Zaklinacz umysłu

Żyjemy w czasach kiedy mamy wszystkiego za dużo. Za dużo informacji, za dużo zadań, za dużo myśli i pragnień. Kartki papieru stają się za małe by pomieścić spis wszystkiego tego, co musimy zrobić.

Muszę, powinnam, nie mogę, bo muszę – to najczęściej używane przez nas początki zdań. Nasz umysł dzieli i rządzi. Oddziela nas od ciała i od najgłębszych potrzeb w tu i teraz.

Mocno pobudzony umysł mknie jak rączy koń zostawiając za sobą wielką chmurę kurzu, która przysłania chwilę, która jest teraz. Przestajemy widzieć i słyszeć. Widzimy tylko cel.

Jego ulubionym narzędziem tortur jest wzbudzanie w nas poczucia winy. Nakreśla dla nas metę, popędza i ponagla, a nasze osiągi nigdy nie są dlań wystarczające, bo zawsze można więcej i lepiej.

Produktywność i wykorzystanie czasu w ciągu dnia stawia na ołtarzu. Karmi nas iluzją podszeptując jacy jesteśmy dzięki nim wartościowi. Nie ceni tego kim jesteśmy, ale to co robimy.

Deprecjonuje serce. Śmieje się z niego i podkreśla jego nieprzydatność w surowym i interesownym świecie. Oskarża o sentymentalizm i naiwność. Karci gdy dochodzi do głosu.

Choć wydaje się być sprzymierzeńcem, może też stać się wrogiem. Jako mustang, nad którym nie mamy kontroli, wyrywa się i ponosi nas tam, skąd wracamy bezsilni i wyczerpani.

Można go jednak oswoić. Jak zaklinacz koni być z nim w kontakcie. Słysząc jego potrzeby i rozpoznając sposoby działania, obejmować pełną miłości uwagą.

Wtedy się uspokaja. Rozpoznaje w nas mistrza i nie próbuje już brykać. Czasem pogalopuje swobodnie, jednak szybko wytraca swoją moc. Objęty świadomością, zwalnia i pokornieje.

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,

Ewa Stelmasiak.

kolory

Czuję i jestem

„Czuję, więc jestem” to niezbędne uzupełnienie maksymy stworzonej przez ojca racjonalizmu Kartezjusza: „Cogito, ergo sum”. Jesteśmy bowiem również i przede wszystkim istotami emocjonalnymi.

Emocje to przemijające zjawiska w krajobrazie naszego życia wewnętrznego. Zbudowane są z czystej energii. Tworzą w naszych ciałach ślady i wzory.

Rzeźbią nasze ciała w zależności od tego czy je wyrażamy czy tłumimy. Gdy blokujemy ich przepływ tworzymy zastoje energii, które mogą powodować dysfunkcje na poziomie fizjologicznym.

Gdy świadomie podchodzimy do naszego życia emocjonalnego pozwalając na swobodny przepływ emocji, zapraszamy do naszego życia zdrowie, szczęście i obfitość.

Prowadząc samochód patrzymy na poziom paliwa, oleju, temperaturę wody. Prowadząc nasze życie obserwujemy pojawiające się myśli i emocje. Emocje to sygnały, które wskazują na nasze potrzeby.

Umiejętność ich odczytywania, dawania im pełnej szacunku przestrzeni i słuchania ich przekazu to klucz do dobrego życia. Dowiadujemy się czegoś o sobie i możemy podjąć działanie w tym kierunku.

Część mózgu zwana korą przedczołową wykształcona u ludzi bardziej niż u innych gatunków daje nam szczególne atuty. Potrafimy bowiem kierować uwagę tam, gdzie świadomie zdecydujemy.

Otwieramy się na emocje, obserwujemy je i pozwalamy im przepłynąć swobodnie. Następnie chwila za chwilą wybieramy, by czuć się dobrze. Wprowadzamy to jako priorytet i nawyk myślowy.

Wzbudzając zaufanie do procesu życia, powtarzamy sobie wciąż od nowa: Wszystko jest dokładnie takie jakie ma być. Życie mnie wspiera. Wszechświat mnie kocha. Jestem bezpieczna. Jestem…

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,

Ewa Stelmasiak.

coaching stresu

Rosa w oceanie

Łzy wzruszenia. Ocean miłości. Bliskość ludzi, których kocha się jako przyjaciół. Wspólne podążanie ścieżką życia pełną meandrów i prostych, ramię w ramię.

Wyzwania, radości, nadzieje, zawody. W bliskości smakują inaczej. W przestrzeni pełnej akceptacji stajemy w pełni swojego wewnętrznego piękna, bez obaw, że ktoś nas odrzuci.

Przyjaciele wiedzą, że nasz sukces jest kwestią czasu. Wypatrują go dla nas, nawet wtedy gdy tracąc wiarę opadamy z sił. Nie boją się o siebie, bo dobrze poznali pełnię swojego własnego piękna.

Jesteśmy przez nich widziani w całej pełni. W słabości i trudzie, w procesie znajdowania siły wewnętrznej, by stawić czoła wyzwaniom. W rozumieniu tego, czego właśnie doświadczamy.

Jesteśmy dla nich jak świadkowie i przytomni towarzysze. Nie podążamy za nimi, ani przed nimi, ale idziemy przy nich, uczestnicząc w podróży życia. Raz bliżej, raz dalej, zawsze w zasięgu.

Prawdziwa przyjaźń to wielki dar. Tysiące chwil, które są jak prezenty, umilające kolejne chwile naszego istnienia. Czasem wystarczy słowo, gest lub samo poczucie więzi, i już świat jawi się nam jako weselszy.

Siejąc z miłością, zbieramy z wdzięcznością. „Niechaj słodycz przyjaźni przynosi śmiech i wspólne przyjemności. Bowiem małe rzeczy odświeżają serca jak poranna rosa” – pisze Khalil Gibran.

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,

Ewa Stelmasiak.