Wpisy

delfin

Królowe światła

Matki, żony, kochanki, pracownicy i szefowie. Strażniczki domowego ogniska. Między domem a pracą, potrzebami męża i dzieci, między swoimi aspiracjami, a realiami życia.

Żonglujemy rolami z łatwością zmieniając tryb pomiędzy jedną, a drugą. Energia działania przenika się z energią relacyjności. Czasami tylko rozpędzony umysł chciałby przejąć nad nami władzę.

Raz jesteśmy asertywne, zdecydowane w działaniu, drugi raz miękkie i kochające. Sprawnie działamy w świecie, a gdy przychodzi czas kierujemy uwagę ku sercu i po prostu jesteśmy.

Bywa, że trudno jest nam się przestawić. Na przykład gdy w działaniu pędzimy jak wielki okręt, którego kapitan wydaje rozkaz „cała naprzód”, a trzeba właśnie jechać do przedszkola.

Albo gdy stos naczyń czekających w zlewie pogrywa na naszym poczuciu obowiązku jak na dobrze nastrojonym instrumencie, a my właśnie piszemy rozprawę doktorską.

Wtedy bierzemy wdech i obieramy inny kurs z pełnym zrozumieniem dla naszej własnej wyćwiczonej wszechstronności. Robimy to z uśmiechem i pełną akceptacją.

Kobiety, matki, żony i kochanki. Pracownicy i szefowie. Strażniczki domowego ogniska. Królowe w królestwie swojego ja. Pełne mocy i transformujące. Jesteśmy darem i światłem tego świata.

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,

Ewa Stelmasiak.

żywioły

W swoim żywiole

Spokój, cisza, niewzruszona tafla oceanu myśli i uczuć. Stonowane kolory, szarość, biel i błękit. Energia wody. Perłowe muszle lśniące w słońcu świadomości.

Dotyk miękkiej gliny, która swoją chłodną wilgocią oplata nasze dłonie. Zapach azalii niesiony przez letnie podmuchy. Szelest sosnowej kory na wietrze. Energia ziemi.

Niebotyczne chmury. Kłębiaste kształty podwieszone pod nieboskłonem. Nieskończona przestrzeń. Oddech. Żywioł powietrza.

Między ziemią a niebem, między cielesnością a duchowością, między ugruntowaniem a połączeniem z wyższym prowadzeniem – stoi człowiek.

Ręce wyciąga ku niebu, jednocześnie zapuszczając korzenie głęboko w ziemię. To daje mu siłę. Jak łuk z naprężoną cięciwą, sprężyście posyła strzały ku światu.

Jego ciało, emocje, myśli i duch stanowią jedną, zintegrowaną całość. Pasja życia daje mu napęd do działania. Wspierany przez żywioły, budzi w sobie żywioł.

Odnajduje w sobie ogień, który rozpala jego pasję do czerwoności. Podąża za nim. Wiedziony instynktem, powstaje jak feniks z popiołów. Odnajduje siebie. Rodzi się na nowo.

Staje twarzą twarz ze światem. Patrzy nań z godnością. Nic go już nie zatrzyma. Jego strzały lecą prosto do celu. Trajektoria ich lotu z wdziękiem oddaje jego wewnętrzną pewność.

Nie jest sam. Jego relacja ze światem oparta jest na bliskości i harmonii. Gdy przepuszcza przez siebie żywioł życia, jest w swoim żywiole. Sam staje się żywiołem.

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,

Ewa Stelmasiak.

wellbeing dla firm

Działanie, z miłością

Zauważyłam, że energia do działania często bierze się z ucieczki OD albo dążenia DO czegoś. Ktoś wybiera męża, który jest odwrotnością ojca, bo ucieka od cech, których nie jest w stanie w swoim ojcu zaakceptować. Ktoś postanawia, że tak jak ojciec nigdy nie będzie żył w biedzie, i to daje mu siłę, by zapracować na bogactwo, jakiego pragnie dla siebie i swojej rodziny. Zastanawiałam się na ile ucieczka OD stanowi skuteczną motywację do działania. Drugą stroną tego samego medalu wydaje się być dążenie DO przeciwieństwa tego, od czego się ucieka. Jeśli mieliśmy mało zaradnego finansowo ojca, możemy na przykład dążyć do tego, żeby znaleźć dla siebie bogatego męża.

Często łatwiej jest nam wiedzieć, czego nie chcemy, niż uświadomić sobie to, czego chcemy. Jak twierdzi Danielle LaPorte, dążąc do swoich celów, uganiamy się przede wszystkim za konkretnymi uczuciami. Na przykład, gdy pragniemy wejść w związek, może nam chodzić o to, by czuć się kochaną i w pełni akceptowaną. Gdy zmieniamy pracę, chcemy czuć się docenione oraz, że nasza praca ma głębszy sens i zmienia życie ludzi na lepsze. Pierwotna energia do podjęcia działania wynika jednak często z tego, czego już dłużej nie chcemy: w towarzystwie stale jesteśmy jedynymi singielkami pośród wielu par i nie chcemy już dłużej znosić humorów aroganckiego szefa.

W psychologii motywacji mówi się o motywacji płynącej z lęku lub motywacji powodowanej miłością do siebie. Pierwsza pozwala wykrzesać energię do podjęcia działania. Samolot zmiany startuje, nie jest jednak w stanie utrzymać się długo w powietrzu. Energia płynąca z lęku szybko się wypala. Jest jak fajerwerk, który wystrzela wysoko mocnym błyskiem i powoli opada. By utrzymać zmianę w czasie potrzeba jest ognia, do którego będziemy dokładać drewna, by palił się nieustannie. Tym paliwem jest szacunek i miłość do siebie. Z nich właśnie rodzi się dążenie KU czemuś co jest dla nas dobre, co służy nam, naszej cielesności, psychice i duszy.

Gdy nasz następny krok wynika z miłości do siebie, jest naturalny jak oddech i oczywisty jak mrugnięcie powieką. Nie ma alternatywy i nie ma wahania. Nie ma w nim ani przeszłości, ani przyszłości. Jest tylko miłość i płynące zeń działanie. Intuicyjnie wiemy jak się chcemy czuć i co możemy zrobić, by to osiągnąć. Wiemy też czego unikać. Ucieczka OD i dążenie DO stają się jednym z czynników, które bierzemy pod uwagę, otaczając je szacunkiem i uwagą, jako drogowskazy będące wynikiem naszych dotychczasowych doświadczeń. Nie determinują już one naszego życia, przestajemy działać w reakcji, zaczynamy żyć świadomie. Miłość i szacunek do siebie prowadzą nas KU temu, co jest dla nas dobre.

kompas

Przestrzeń wokół TAK

Co oznacza powiedzenie Życiu TAK? W moim rozumieniu to całkowite oddanie Procesowi Życia. To akceptacja miejsca, w którym się jest. To przyjmowanie z otwartością tego, co jest właśnie w tej chwili. To podążanie za sobą z zaciekawieniem: „Aha. Tu jest to. Teraz przychodzi to. Wszystko płynie”. To bycie w absolutnym kontakcie ze sobą, z innymi i ze światem. To ufność, że wszystko jest dokładnie takie, jakie ma być, że ma głębszy sens, nawet jeśli ten sens się dla nas jeszcze nie odkrył.

Odkrywanie sensu to czasem dłuższy proces. Wymaga spojrzenia z perspektywy, odpuszczenia oczekiwań i przyjęcia tego co właśnie przychodzi. Kluczowe jest zaufanie. Marianne Williamson porównuje taką ufność do pilotowania samolotu. Kiedy lecimy we mgle, a widoczność jest niska, sięgamy po przyrządy pokładowe, czyli system wewnętrznego przewodnictwa. Nie widać dokąd lecimy, za oknem jest tylko mgła. Coś w środku mówi jednak wyraźnie, że to dobry kierunek.

Powiedzenie TAK drugiemu człowiekowi jest aktem wiary i odwagi. Wypowiedzenie tego słowa całą pełnią siebie wymaga wewnętrznej integracji, opiera się na zaufaniu do siebie. Jest aktem wspaniałomyślności i szczodrości. Powiedzenie TAK drugiemu człowiekowi, choćby w drobnej sprawie, to prawdziwy i elementarny akt miłości: „Tak, chcę. Tak, zrobię to dla Ciebie. Tak, chcę z Tobą być i żyć. Tak, decyduję się Ciebie kochać”.

W naszej kulturze słowo TAK występuje często w towarzystwie słowa ALE. Powiedzenie na przykład komuś: „TAK, chcę, ALE nie wiem” zamyka przepływ. Pojawia się lekko wyczuwalna dysharmonia. Warto zauważać chwile, kiedy tak się dzieje z uważną łagodnością. Może być tak, że jedna część w nas mówi TAK, a druga NIE. Do tego może być i trzecia, która mówi NIE WIEM, i to jest ok. Pozwólmy im na to. Powiedzmy im TAK: „Tak, słyszę Cię. Tak, dziękuję Ci. Tak, ufam, że chcesz dla mnie dobrze.”

Powiedzenie TAK całej swojej Osobie, wsłuchiwanie się w siebie z życzliwą uważnością, szacunek dla swoich potrzeb, a także zaufanie do swojej wewnętrznej mądrości to warunki niezbędne, by móc pełnym miłości TAK obdarowywać nie tylko siebie, ale i ludzi wokół nas. To prawdziwa podróż ważenia różnych aspektów, głosów i zewnętrznych nacisków. Czasem dzieje się sprawnie i szybko, czasem wymaga większej uwagi. Chcąc powiedzieć TAK sobie samym, innym ludziom i Procesowi Życia, robimy wewnętrzną przestrzeń na nieustanne poszukiwanie równowagi, z akceptacją i miłością do siebie.

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,

Ewa Stelmasiak.

 

coaching zdrowotny

Prawda w kolorze amarantu

„Zdecydowanie kanapa tv ciastko i herbata po paru godzinnej pracy na nogach” – tak odpowiedziała jedna z uczestniczek piątkowej dyskusji na naszym profilu na fb pytana o to, czy wybierze by zmęczyć się na siłowni czy zrelaksować na kanapie. Tym samym dała – w moim odczuciu – wyraz akceptacji potrzeb swojego ciała w tamtej chwili.

Wyobraźmy sobie, że autorka byłaby ambitną perfekcjonistką, która po wyczerpującym dniu pracy na nogach biegnie na siłownię, bo nie znosi nie wywiązać się z założonego planu. Nie czerpie z pobytu tam przyjemności, a wydzielające się w mózgu endorfiny nie kompensują już poczucia wyczerpania. Zmusiła się i jest z siebie dumna bo czuje stałą presję, by być jeszcze lepszą, ładniejszą, zgrabniejszą. By siebie naprawiać. Gdy wraca do domu dopada ją poczucie pustki i bezsensu istnienia.

„Naprawianie siebie jest lepsze od wstydu, ale mniej dojrzałe od otwartości* [na to co jest**]” – napisał David Deida w swojej książce „Błękitna Prawda. Duchowy przewodnik po życiu & śmierci oraz miłości & seksie*”. Trzeba wiedzieć kiedy jest czas by siebie doskonalić, a kiedy jest czas, by odpuszczać z pełną akceptacją aktualnego stanu: swojego zmęczenia, swojej niemocy, słabości. Na przykład kiedy chorowała moja mama, pozwalałam sobie na drobne słodycze idąc za głosem, że w moim życiu brakuje teraz „słodyczy”, więc dlaczego nie mam sobie na nią pozwolić? Choć słodycze nie są dla mnie życiodajnym pokarmem, robiłam to świadomie, z miłością i współczuciem do siebie.

Jedną z książek, które wywarły na mnie duży wpływ była „Droga rzadziej przemierzana. Nowa psychologia miłości, wartości tradycyjnych i rozwoju duchowego” M. Scotta Pecka, który bardzo podkreślał rolę samodyscypliny w życiu. Dziś wiem, że bez wizji, woli, dyscypliny i determinacji, życie się „rozłazi”, a my – jak drewienka na tafli wody – dryfujemy bez celu i entuzjazmu. Samodyscyplina i „samoprzyzwolenie” są jednak jak yin i yang: jedno przeplata się z drugim w nieustannym tańcu życia. Czasem warto pozwolić sobie wszystko odpuścić i odprężyć się całkowicie, na przykład tylko leżeć i obserwować swój oddech dopóty, dopóki energia nie pokieruje nas znowu w kierunku działania.

Taką równowagę pomiędzy pełnym zdecydowania działaniem, a ukojeniem w byciu blisko potrzeb swojego ciała, taki szacunek do własnych potrzeb i podążanie za swoją energią nazywam właśnie prawdą w kolorze amarantu.

Z życzeniami Dobra, Prawdy i Piękna,

Ewa Stelmasiak

* Tłumaczenie własne autorki, choć ta niezwykła książka jest już dostępna w języku polskim.
** Przypis autorki.