Wpisy

coaching zdrowia warszawa

W kalejdoskopie zdarzeń

Jesteśmy pochłonięci sprawami swojego życia. Rozwiązujemy problemy, prowadzimy trudne rozmowy, cieszymy się dobrymi chwilami z przyjaciółmi, wykonujemy czynności dnia codziennego.

Myślimy: to jest moje życie, to jestem ja, taki jestem. Reagujemy na zewnętrzne bodźce tak, jak najlepiej potrafimy, czyli na podstawie myśli i emocji, które towarzyszą nam w danej chwili.

Bywa, że znajdujemy się w sytuacji, która jest na tyle złożona, że zalewają nas zarówno emocje, jak i myśli w liczbie tak dużej, że zaciemnia ona jasność naszego umysłu. Gubimy się w gąszczu bodźców.

Wiedząc, że najlepsze decyzje podejmujemy z pełną świadomością i w kontakcie z naszymi potrzebami, możemy ustabilizować obraz w kalejdoskopie naszego życia wewnętrznego.

Służą temu dwa pytania. Pytanie pierwsze: jak wygląda ta sytuacja z innej perspektywy? Pytanie to może zostać wzmocnione poprzez prośbę do siły wyższej o możliwość spojrzenia na to inaczej.

Drugie pytanie stanowi refleksję: w moim życiu zamiast tego co teraz, mógłby być pokój. Zaprasza ona do wejścia w sferę wewnętrznej ciszy, w której dramaty ziemskiego życia tracą swoją moc.

Im więcej dzieje się w naszym życiu, im bardziej wydaje się ono być skomplikowane, tym częściej sięgajmy po powyższe pytania. Mamy moc tworzenia życia w oparciu o pokój, harmonię i miłość.

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,

Ewa Stelmasiak.

zaufanie

Oczekiwanie czy potrzeba?

Jakże często oczekujemy, że ktoś coś dla nas zrobi, że zachowa się w taki, a nie inny sposób. Patrzymy na innych przez filtry naszych wyobrażeń o tym, jacy powinni być. Frustrujemy się gdy nie dostajemy tego, czego oczekujemy. Oceniamy innych za to co robią lub nawet za to, jacy są.

Możemy to sobie uświadamiać, nie potrafiąc jednak tego zmienić. Możemy mieć do siebie żal, że nie potrafimy przyjmować innych takimi, jacy są – bez oczekiwań, że będą inni. Sami nie chcielibyśmy być przecież traktowani w taki sposób. Możemy mieć do siebie pretensje, że wywołujemy niepotrzebne konflikty.

Trzeba jednak dokonać rozróżnienia między oczekiwaniami, a najgłębszymi potrzebami. Pierwsze dotyczą formy, drugie esencji. Mamy niezbywalne prawo dokonywania wyborów, by przebywać z osobami, które są chętne i gotowe brać pod uwagę nasze najgłębsze potrzeby.

Pierwszym krokiem jest więc rozpoznanie swoich potrzeb. Chodzi o to, żeby sobie jasno uświadomić, co nam służy, a co nie, jakiego rodzajem energii pragniemy się otaczać, jak miałoby nam być przy innych ludziach, partnerze czy przyjaciołach.

Nie chodzi więc o to, by kierować ku nim oczekiwania dotyczące konkretnych form postępowania, ale o to, by wiedzieć jak chcemy się przy nich czuć. Na przykład możemy pragnąć czuć się ważnymi i kochanymi, czyli realizować te i inne potrzeby, które mają wszyscy ludzie.

Dobrym przykładem jest potrzeba rezonansu, poczucie, że jest się rozumianym i że otrzymuje się przestrzeń do bycia sobą w relacji, oraz że to bycie sobą generuje pozytywny oddźwięk, akceptację, a nawet miłość.

Nie jest więc ważne w jaki sposób inni to robią, ale jaka jest jakość naszych relacji. Inni mogą nie mówić nic, a my wiemy, że jesteśmy kochani. Mogą wypowiadać wiele słów, a my wciąż czujemy się nieadekwatni, nieważni, niezauważeni.

Wspierające relacje są więc wynikiem jakości z poziomu esencji, nie formy. Jeśli jest właściwy fundament, forma traci znaczenie. Przekierowując nasze poczucie tożsamości z formy ku esencji, otwieramy się na to kim jesteśmy i kim naprawdę są inni.

Budujemy relacje w oparciu o najgłębsze potrzeby, generując dobro i harmonię. Przy pełnej świadomości, dajemy i bierzemy wsparcie w odżywczych, pełnych miłości relacjach.

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,

Ewa Stelmasiak.

coaching zdrowia

Stać się w pełni… dzięciołem

W moim lesie mieszka dzięcioł, który jak przystało na ten gatunek, „obstukuje” okoliczne sosny w poszukiwaniu pożywienia. Ludzie górnolotnie nazwali dzięcioły „lekarzami drzew”, uwzględniając pożytek, jaki płynie z ich obecności dla całego ekosystemu.

Ten dzięcioł jednak nie ograniczył się do roli, jaką przypisał mu świat. Codziennie o świcie, na szczycie latarni, wystukiwał swój perkusyjny rytm. Dzięcioł-perkusista z oddaniem stukał dziobem w przemysłowy metal klosza, wydobywając z niego dźwięki, jakich świat dotąd nie słyszał.

W jego duszy artysty pojawiła się niezgoda, by na co dzień kierować się chęcią przetrwania. Postanowił przeznaczyć część swojej energii życiowej na twórcze działanie. Podążył za wewnętrznym głosem powołania, by w pełni urzeczywistnić swój potencjał.

Nie patrzył na chęć zysku, po prostu wyrażał to, co mu w duszy grało. Nie było przy nim innych dzięciołów, bo traktowano go jak szaleńca. Straszono i namawiano do zawrócenia z raz obranej drogi. Ptasi przywódcy widzieli w nim zagrożenie dla ustalonego porządku.

Dzięcioł-artysta wiedział jednak, że „jest cena, jaką się płaci za to, że inni rozumieją cię na opak.”* Wiedział, że jego własne myśli mogą go ograniczyć, albo też otworzyć przestrzeń dla nowych, nieskończonych możliwości. Wiedział, że wybór należy wyłącznie do niego samego.

„Po prostu bądź i rób to, co kochasz” – mówiła mu mama, kiedy był małym dzięciołem. Odpuściwszy wewnętrzne programy o tym, co wolno i wypada, w każdej chwili odkrywał dla siebie, że „jedynym prawdziwym prawem jest prawo, które prowadzi do wolności”*. Wybrał ekspresję ponad uległość.

Postawił na doskonalenie się w swojej pasji. To dlatego jego muzyka rozbrzmiewa codziennie. Nie zależy mu na robieniu na innych wrażenia, choć niewykluczone, że zostanie przez nich doceniony. Nie żyje po to, by jeść, lecz po to, by stawać się w pełni tym, kim naprawdę jest.

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,

Ewa Stelmasiak.

 

*autor: Richard Bach.

coaching wellness warszawa

Meandry życia

Pustka po stracie i rozczarowaniu. Wklęsłość w żołądku. Miejsce, które domaga się ukojenia. Coś się skończyło. Opuściliśmy strefę komfortu, podjęliśmy ryzyko. Nie udało się, kolejny raz.

Zwykle odzywa się wtedy wewnętrzny krytyk, wskazując na to, co mogliśmy zrobić inaczej. Może pojawić się poczucie, że nie tylko nam się nie udało, ale że w ogóle cali „jesteśmy porażką”.

Może przyjść poczucie beznadziei i braku wiary, że może być inaczej. Brak zaufania w swoje możliwości i w życzliwość Wszechświata. Poczucie, że jesteśmy skazani na to, co jest.

Co wtedy robić? Obserwować swoje odczucia i nie przywiązywać się do nich. Pozwalać im wybrzmieć. Dać im prawo bytu, jako czasowemu następstwu nieudanej próby dokonania zmiany.

Ufać, że kiedy przyjdzie właściwy czas, poczujemy przypływ energii. Wstaniemy, otrzepiemy się i ruszymy w dalszą podróż. Mocniejsi o nowe doświadczenie i w głębszym kontakcie ze sobą.

Wszystko, co przeżywamy jest dla nas okazją do tego, by dowiedzieć się więcej o sobie, swoich wzorcach i potrzebach. Stanowi dla nas drogowskaz, który pozwala wytyczyć dalszą drogę.

Bądźmy wdzięczni za każdą wskazówkę, która zbliża nas do tego, za czym tęsknimy. Jeśli spieszy nam się, by dojść prosto do celu, świadomie doceńmy piękno pełnej meandrów podróży życia.

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,

Ewa Stelmasiak.