Prawda w kolorze amarantu
„Zdecydowanie kanapa tv ciastko i herbata po paru godzinnej pracy na nogach” – tak odpowiedziała jedna z uczestniczek piątkowej dyskusji na naszym profilu na fb pytana o to, czy wybierze by zmęczyć się na siłowni czy zrelaksować na kanapie. Tym samym dała – w moim odczuciu – wyraz akceptacji potrzeb swojego ciała w tamtej chwili.
Wyobraźmy sobie, że autorka byłaby ambitną perfekcjonistką, która po wyczerpującym dniu pracy na nogach biegnie na siłownię, bo nie znosi nie wywiązać się z założonego planu. Nie czerpie z pobytu tam przyjemności, a wydzielające się w mózgu endorfiny nie kompensują już poczucia wyczerpania. Zmusiła się i jest z siebie dumna bo czuje stałą presję, by być jeszcze lepszą, ładniejszą, zgrabniejszą. By siebie naprawiać. Gdy wraca do domu dopada ją poczucie pustki i bezsensu istnienia.
„Naprawianie siebie jest lepsze od wstydu, ale mniej dojrzałe od otwartości* [na to co jest**]” – napisał David Deida w swojej książce „Błękitna Prawda. Duchowy przewodnik po życiu & śmierci oraz miłości & seksie*”. Trzeba wiedzieć kiedy jest czas by siebie doskonalić, a kiedy jest czas, by odpuszczać z pełną akceptacją aktualnego stanu: swojego zmęczenia, swojej niemocy, słabości. Na przykład kiedy chorowała moja mama, pozwalałam sobie na drobne słodycze idąc za głosem, że w moim życiu brakuje teraz „słodyczy”, więc dlaczego nie mam sobie na nią pozwolić? Choć słodycze nie są dla mnie życiodajnym pokarmem, robiłam to świadomie, z miłością i współczuciem do siebie.
Jedną z książek, które wywarły na mnie duży wpływ była „Droga rzadziej przemierzana. Nowa psychologia miłości, wartości tradycyjnych i rozwoju duchowego” M. Scotta Pecka, który bardzo podkreślał rolę samodyscypliny w życiu. Dziś wiem, że bez wizji, woli, dyscypliny i determinacji, życie się „rozłazi”, a my – jak drewienka na tafli wody – dryfujemy bez celu i entuzjazmu. Samodyscyplina i „samoprzyzwolenie” są jednak jak yin i yang: jedno przeplata się z drugim w nieustannym tańcu życia. Czasem warto pozwolić sobie wszystko odpuścić i odprężyć się całkowicie, na przykład tylko leżeć i obserwować swój oddech dopóty, dopóki energia nie pokieruje nas znowu w kierunku działania.
Taką równowagę pomiędzy pełnym zdecydowania działaniem, a ukojeniem w byciu blisko potrzeb swojego ciała, taki szacunek do własnych potrzeb i podążanie za swoją energią nazywam właśnie prawdą w kolorze amarantu.
Z życzeniami Dobra, Prawdy i Piękna,
Ewa Stelmasiak
* Tłumaczenie własne autorki, choć ta niezwykła książka jest już dostępna w języku polskim.
** Przypis autorki.