coaching zdrowia

Po pierwsze śpij i śnij, czyli pobyt w starożytnym szpitalu-spa

Kiedy pierwszy raz usłyszałam o uzdrawianiu we śnie w starożytnych sanktuariach boga Asklepiosa na wykładzie dr Clarissy Pinkola Estes, (autorki „Biegnącej z wilkami”), poczułam wzruszenie, a moja dusza współistniejąca na co dzień z naukowym umysłem wołała o więcej. To czym się podzielę dzisiaj to wynik poszukiwań, w których często jedno zdanie zawarte tu czy tam i dodane do pozostałych tworzy fascynujący obraz starożytnego podejścia do uzdrawiania w sposób całościowy.

W leżącym nad Morzem Egejskim greckim mieście Pergamon (obecnie terytorium Turcji) mieścił się Asklepiejon, jeden z trzech głównych ośrodków kultu boga Asklepiosa (obok Epidauros i Kos): starożytny szpital, sanktuarium i spa w jednym. Przyjeżdżający tam chorzy poddawani byli kąpielom, postom i zabiegom oczyszczającym oraz zachęcani do wyciszenia umysłu i zmysłów. Na terenie sanktuarium znajdowały się domy dla pacjentów, łaźnie, gimnazjon – miejsce ćwiczeń fizycznych oraz teatr. Wszechobecna była muzyka, nie wspominając o pięknie krajobrazu i harmonii hellenistycznej architektury. Chorzy nosili białe szaty, które miały symbolizować czystość i niewinność duszy.

Oczyszczenie ciała i umysłu było uważane za niezbędne do nawiązania kontaktu z boskim elementem, który miał prowadzić do wyzdrowienia. Po sanktuarium przemieszczały się niejadowite święte węże stanowiące symbol odnowy i odradzającej się siły życia. Stanowiły one główny atrybut boga Asklepiosa. Zdrowienie miało nastąpić we śnie, gdy racjonalny umysł był całkowicie wyłączony. Pacjenci spali w abatonie, czyli długiej, zadaszonej kolumnadzie. Rytualny sen, w którym przywoływano śnienie nazywany jest inkubacją i stanowi dzisiaj przedmiot zainteresowań niektórych psychoterapeutów i psychoanalityków. Być może pacjenci Asklepiejonów zasypiali z pytaniem lub prośbą, by zostać uzdrowionym przez boga Asklepiosa. We śnie wędrowali w górę ku boskości, by następnie powrócić do świata fizycznego z odmienną perspektywą, wzbogaconą o doświadczenie wyższego, mistycznego pierwiastka. Takie podejście do leczenia nazywane jest teurgią i opiera się na przekonaniu, że człowiek może połączyć się czasowo z boskim elementem dzięki rytualnym i intencjonalnym działaniom przygotowawczym takim jak modlitwa, post i całkowite oddanie.

Oferta zabiegów i metod stosowanych w starożytnych szpitalach była bardzo rozbudowana. W muzeum w Epidauros oglądać można narzędzia z brązu wykorzystywane do prowadzonych w nich zabiegów lekarskich. Stosowano też siłę sugestii: po przebudzeniu chorzy szli specjalnie zbudowanym w tym celu długim korytarzem, słuchając płynących z góry szeptów lekarzy: „Jesteś uzdrowiony, jesteś uzdrowiony…”. To w Pergamonie właśnie działał utalentowany lekarz, badacz i pisarz Galen, a w Asklepiejonie w Kos praktykował Hipokrates, uznawany za ojca współczesnej medycyny opartej na faktach (prawdopodobnie również dlatego, że potępiał praktyki magiczne). Sanktuarium w Pergamonie, przerobione w późniejszym czasie przez Rzymian w ekskluzywne spa-sanatorium oferowało więc kompleksową, holistyczną opiekę na poziomie ciała, umysłu i ducha.

Laska Eskulapa (po grecku Asklepiosa) do dzisiaj stanowi symbol medycyny i zdrowienia. Racjonalna, konwencjonalna medycyna współczesnego zachodniego świata korzysta więc z holistycznego symbolu o mistycznym znaczeniu. Symbol węża oplatającego boską laskę chcąc nie chcąc oddziałuje na podświadomość współczesnych pacjentów. Niewątpliwie zaprasza ich, by swoje dolegliwości i choroby wykorzystali do wędrówki ku wewnętrznemu światłu. Ja zaś zapraszam serdecznie na warsztaty „Jak żyć zdrowo i harmonijnie?”, które już 10 kwietnia poprowadzę w The Wellness Institute Piękne Zdrowe Życie: https://wellnessinstitute.pl/jak-zyc-zdrowo-harmonijnie-warsztaty/.

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,

Ewa Stelmasiak.

tulipany

Doceniając siebie, okazujesz wdzięczność Życiu

Nie trzeba być ładniejszym, zgrabniejszym, mądrzejszym, ani w żaden sposób lepszym od innych, żeby móc siebie docenić. Dobra wiadomość jest taka, że wystarczy po prostu BYĆ!

Porównywanie się z innymi ZAWSZE prowadzi do obniżenia energii, a to wcale nie dlatego – jak zwykło się mówić, że „zawsze są lepsi od Ciebie i gorsi od Ciebie”, bo takie stwierdzenie stanowi pułapkę utartej, powtarzalnej i mocno uproszczonej ścieżki myślenia.

Tak, są tacy, którzy zrealizowali projekty, o których Ty marzysz, i są tacy, którzy w świecie zewnętrznym nie osiągnęli nic. Są tacy, których uroda ceniona jest na salonach, i są tacy, którzy mają wybitne osiągnięcia w dziedzinach, w których są ekspertami.

Nie ma to jednak nic wspólnego z byciem lepszym lub gorszym. „Wszyscy jesteśmy wyjątkowi i nikt nie jest wyjątkowy” – mówi Kurs Cudów. Nie ma drugiego takiego jak Ty i nie ma drugiej takiej jak ja. A jednak wszyscy jesteśmy czasowymi przejawami jednego Życia.

Zbliża się Dzień Kobiet, święto kobiecości. Wykorzystajmy ten czas, by doceniać siebie. Pełna miłości relacja z samą sobą nie rodzi się w jednej chwili, dlatego możesz zauważać u siebie opór, a nawet niechęć do samej myśli o docenianiu siebie. To takie przykre, że dla wielu ludzi łatwiej jest siebie obwiniać niż cenić. Zaobserwuj jak to jest u Ciebie.

Docenianie to pozytywna relacja z tym co dobre i piękne w sobie i w innych. To bycie z tym w głębokim kontakcie, odnoszenie się do tego z otwartym sercem, nie z pozycji nagradzająco-karzącego rodzica, ale z pozycji oddanego przyjaciela.

Kiedy źle myślisz o sobie, stawiasz opór Życiu, które pragnie Twojego rozkwitu. I odwrotnie, okazując uznanie sobie, doceniasz Życie, które się przez Ciebie przejawia. Doceniając siebie dajesz przyzwolenie innym, by oni także błyszczeli własnym światłem. Buduje się wtedy kultura oparta o głęboki kontakt, miłość i relaks w byciu tym kim się na prawdę jest.

Czas uwierzyć, że życie na prawdę wspiera Twój rozkwit. Pozwól mu na to i ciesz się swoim blaskiem. Rozkwitający na wiosnę kwiat nie umniejsza swojego piękna. Drzewo nie kurczy się myśląc: „Kim ja jestem, by rosnąć tak wysoko?”. A jak to jest u Ciebie? Czy okazujesz wdzięczność Życiu pozwalając lśnić swojemu wewnętrznemu blaskowi?

Z życzeniami dobra, prawdy i piękna,

Ewa Stelmasiak

coaching zdrowotny

Prawda w kolorze amarantu

„Zdecydowanie kanapa tv ciastko i herbata po paru godzinnej pracy na nogach” – tak odpowiedziała jedna z uczestniczek piątkowej dyskusji na naszym profilu na fb pytana o to, czy wybierze by zmęczyć się na siłowni czy zrelaksować na kanapie. Tym samym dała – w moim odczuciu – wyraz akceptacji potrzeb swojego ciała w tamtej chwili.

Wyobraźmy sobie, że autorka byłaby ambitną perfekcjonistką, która po wyczerpującym dniu pracy na nogach biegnie na siłownię, bo nie znosi nie wywiązać się z założonego planu. Nie czerpie z pobytu tam przyjemności, a wydzielające się w mózgu endorfiny nie kompensują już poczucia wyczerpania. Zmusiła się i jest z siebie dumna bo czuje stałą presję, by być jeszcze lepszą, ładniejszą, zgrabniejszą. By siebie naprawiać. Gdy wraca do domu dopada ją poczucie pustki i bezsensu istnienia.

„Naprawianie siebie jest lepsze od wstydu, ale mniej dojrzałe od otwartości* [na to co jest**]” – napisał David Deida w swojej książce „Błękitna Prawda. Duchowy przewodnik po życiu & śmierci oraz miłości & seksie*”. Trzeba wiedzieć kiedy jest czas by siebie doskonalić, a kiedy jest czas, by odpuszczać z pełną akceptacją aktualnego stanu: swojego zmęczenia, swojej niemocy, słabości. Na przykład kiedy chorowała moja mama, pozwalałam sobie na drobne słodycze idąc za głosem, że w moim życiu brakuje teraz „słodyczy”, więc dlaczego nie mam sobie na nią pozwolić? Choć słodycze nie są dla mnie życiodajnym pokarmem, robiłam to świadomie, z miłością i współczuciem do siebie.

Jedną z książek, które wywarły na mnie duży wpływ była „Droga rzadziej przemierzana. Nowa psychologia miłości, wartości tradycyjnych i rozwoju duchowego” M. Scotta Pecka, który bardzo podkreślał rolę samodyscypliny w życiu. Dziś wiem, że bez wizji, woli, dyscypliny i determinacji, życie się „rozłazi”, a my – jak drewienka na tafli wody – dryfujemy bez celu i entuzjazmu. Samodyscyplina i „samoprzyzwolenie” są jednak jak yin i yang: jedno przeplata się z drugim w nieustannym tańcu życia. Czasem warto pozwolić sobie wszystko odpuścić i odprężyć się całkowicie, na przykład tylko leżeć i obserwować swój oddech dopóty, dopóki energia nie pokieruje nas znowu w kierunku działania.

Taką równowagę pomiędzy pełnym zdecydowania działaniem, a ukojeniem w byciu blisko potrzeb swojego ciała, taki szacunek do własnych potrzeb i podążanie za swoją energią nazywam właśnie prawdą w kolorze amarantu.

Z życzeniami Dobra, Prawdy i Piękna,

Ewa Stelmasiak

* Tłumaczenie własne autorki, choć ta niezwykła książka jest już dostępna w języku polskim.
** Przypis autorki.

trening antystresowy warszawa

Świat potrzebuje ukojenia, a ono jest w świadomym oddechu

Obserwuję tyle cierpienia w świecie, tyle trudu, bólu i mozołu, tyle niewygody i wyzwań, że obietnica pięknego i zdrowego życia wydaje się być daleką od rzeczywistości mrzonką. W mojej definicji piękne i zdrowe życie nie jest jednak życiem bez wyzwań, chorób czy sytuacji, które wystawiają na próbę naszą zdolność okazywania innym najlepszej wersji siebie. Piękne i zdrowe życie oznacza zdolność stawiania czoła wyzwaniom dzięki poszerzonej świadomości i biegłości w posługiwaniu się narzędziami, które w tym pomagają.

Czytaj więcej